Spektakl „Dwoje na huśtawce” autorstwa W. Gibsona podczas premiery w 1958 roku w Nowym Yorku okazał się wielkim sukcesem. Podbił on zarówno serca publiczności, jak i krytyków teatralnych. O fenomenie tejże sztuki świadczy fakt, że została ona wystawiona w najbardziej prestiżowych i najsławniejszych teatrach na całym świecie.
Dobra passa tej ponadczasowej historii trwa do dziś. Współcześni twórcy chętnie do niej wracają, a Gizela i Jerry ożywają po latach.Tak stało się również 18 sierpnia w Teatrze Imka w Warszawie, gdzie można było obejrzeć długo wyczekiwany pokaz premierowy najnowszej wersji spektaklu. W role głównych bohaterów wcielili się utalentowani i lubiani aktorzy młodego pokolenia – Anna Dereszowska oraz Mikołaj Roznerski, natomiast za reżyserię odpowiedzialny był Jerzy Gudejko.
Czy po 60 latach od premiery spektaklu na Broadwayu ta opowieść dalej może wzbudzać zachwyt? Czy realizatorom udało się z powodzeniem na nowo przedstawiać burzliwą historię dwojga kochanków, zachowując przy tym jej piękno oraz klimat? A może uwspółcześnianie tak kultowego dzieła to kit i żenujący niewypał?
To fenomenalna, pełna zwrotów akcji opowieść o dwójce trzydziestolatków, Gizeli Mosca oraz Jurku Rajskim, których różni tak naprawdę wszystko. Ona – ekstrawertyczna, pełna energii i ekspresji tacenerka o barwnej osobiści, On – stateczny, stonowany prawnik o ewidentnym introwertycznym usposobieniu. Początkowo mogłoby się wydawać, że nic nie jest w stanie zbliżyć tych dwóch odmiennych światów. Jednak los okazuje się być przewrotny…Jedna rozmowa dotycząca dość prozaicznej sprawy sprawiła, że Gizelę i Jurka połączyło gwałtowne, namiętne, pełne sprzeczności uczucie. Z jednej strony nadaje sens życiu bohaterów, z drugiej zaś ma na nich destrukcyjny wpływ i powoduje, że ich codzienność zaczyna przypominać prawdziwą huśtawkę. Jak potoczą się losy Gizeli i Jurka? Czy tak burzliwa relacja ma szanse na przetrwanie? Tego nie mogę zdradzić, ale jedno jest pewne – bez względu na to, jaki finał będzie miał ten romans, to odciśnie on piętno na psychice tych dwojga już na zawsze…
Jeśli chodzi o fabułę sztuki, oprócz tego, że zachwyca ona swą treścią w warstwie dosłownej, to można doszukać się też w niej metaforycznych i parabolicznych znaczeń. Gibson bowiem w mistrzowski sposób obnaża całą prawdę o relacjach międzyludzkich, pokazuje nasze wady i wielką potrzebę posiadania kogoś bliskiego. Co jest niesamowite – robi to przy pomocy zarówno elementów komediowych, jak i dramatycznych. W sztuce bardzo zręcznie przepleciona została słodycz z gorczycą, dzięki czemu widzowie mogą przeżyć prawdziwy emocjonalny rollercoaster. Ważne jest również to, że historia Moscy i Rajskiego jest niezwykle ponadczasowa i uniwersalna. Mimo że od głośnej premiery na Broadwayu minęło juz ponad pół wieku to wielu młodych ludzi może utożsamić się z tą parą egzystencjalnych rozbitków. Każdy tak jak Gizela i Jurek za wszelką cenę pragnie odnaleźć miłość, bezpieczeństwo i poczuć się po prostu szczęśliwym.Wreszcie każdy człowiek w pewnym momencie życia znajdę się na krawędzi i zaczyna balansować na huśtawce między radością, a smutkiem, namiętnością, a nienawiścią…
Na sukces sztuki teatralnej składa się nie tylko dobra fabuła, lecz przede wszystkim gra aktorska. W spektaklu wyreżyserowanym przez Jerzego Gudejko role kochanków odegrali Anna Dereszowska i Mikołaj Roznerski. Ona – kobieta o niebywałej klasie, urodzie, pasji do życia i swojego zawodu. On – przystojny, skromny mężczyzna z nieziemskim urokiem osobistym. Oboje tak różni, jak bohaterowie, w których się wcielają, a tworzą charyzmatyczny duet, od którego nie sposób oderwać wzrok.To właśnie ten magnetyzm Dereszowskiej i Roznerskiego sprawił, że kiedy zobaczyłam materiały promujące sztukę, od razu pomyślałam, że obsadzenie ich w głównych rolach to idealny wybór i na szczęście po obejrzeniu pokazu premierowego muszę przyznać, że nie zawiodłam się. W moim przekonaniu oboje dali z siebie wszystko i zaprezentowali grę aktorską na naprawdę wysokim poziomie. Zarówno Anna Dereszowksa, jak i Mikołaj Roznerski wykazali się rewelacyjną dykcją i gestykulacją dostosowaną do temperamentów postaci, w które się wcielili.
Największe brawa należą się im za to, jak celnie zinterpretowali pod względem psychologicznym swoich bohaterów, wczuli się w nich i kierowali nimi. Aktorzy bowiem idealnie ukazali wielopoziomowość uczuć, na scenie wrzało od skrajnych emocji: była radość, namiętość, pożądanie, gniew, smutek, rozpacz, złość.
Dodatkowym atutem duetu Dereszowska&Roznerski było, że w tej burzy uczuć potrafili oni zachować naturalność i wiarygodność. Oczywiście artystom zdarzały się tez potknięcia, ale ich urok osobisty i to „coś”, co oboje posiadają odwracał od tych małych błędów uwagę.
Sukces tego przedsięwzięcia nie byłby możliwy bez charakteryzatorów, kostiumologów i scenografów, którym również należą się gratulacje.Ich praca stała się dopełnieniem dzieła – dzięki kostiumom, ciekawej, przyciągającej uwagę scenografii został uwydatniony kontrast między kochankami, ponadto widzowie mogli bardziej wczuć się w klimat spektaklu.
Reasumując, sztuka w reżyserii Jerzego Gudejko nie ma słabych punktów. Jej fabuła mimo upływu lat, zmian, jakie zachodzą w otaczającym świecie ciągle zachwyca, wzrusza, bawi i zmusza widza do refleksji. To spektakl, dzięki któremu w towarzystwie rewelacyjnych aktorów można przeżyć prawdziwą emocjonalną huśtawkę i co najważniejsze zajrzeć w głąb siebie.
fot. Teatr Gudejko / Grażyna Gudejko
(DS)